Podróżowanie zmienia widzenie świata (Tajowie)

 

Już na pewno wiem, że podróże mnie bardzo rozwinęły. Zupełnie inaczej patrzę na świat teraz jak kiedyś.
Kiedyś zachłystywałam się podróżą. Szukałam wszystkich atrakcji i chciałam wszystkiego dotknąć, spróbować. Uważałam się za świadomą turystkę. Przygotowałam się do wyjazdu bardzo starannie.

Pamiętam jeden z wyjazdów do Tajlandii-prowadziłam grupę po tym pięknym kraju, rozmawiając z Tajami i ucząc się od nich uśmiechu i opanowania (Tajowie kwitują obojętnością zdenerwowanych turystów). Szok kulturowy był ogromny. Przeczytałam masę książek o ciekawostkach, żeby podczas podróży je obserwować i dobrze się zachowywać. Poszanowanie władcy jest bardzo ważne, nie można zniszczyć banknotu na którym widnieje król. W żadnym wypadku nie można dotknąć czyjeś głowy, gdyż jest uznawana za najświętszą część ciała. W przeciwieństwie do głowy nogi są nieczyste i wskazanie czegoś nogą może być obraźliwe.

Witałam się z Tajami składając ręce jak do modlitwy (to ich sposób witania się). W ten sposób chciałam okazać im swój szacunek bowiem to ja byłam przyjezdnym i chciałam dostosować się do rytuałów.

Jednak dziś wiem, że nie wszystko co robiłam było dobre. Dziś wiem wiele więcej. Świat poznałam i wciąż poznaję. Zetknęłam się z rozważaniami o świadomej turystyce. Patrząc wstecz zauważam swoje błędy. Za niektóre się bardzo wstydzę….

 

Pewnego dnia pojechaliśmy do Kanchanaburi.

W pobliżu tego miasteczka znajdował się klasztor, w nim mieszkały tygrysy. Prawdziwe duże i małe i wszystkie spokojne i piękne.

Ustawiliśmy się w kolejkę i wraz z innymi turystami czekaliśmy aż mnich weźmie nas na spacer z tygrysem. Następnie usiądę obok niego i zrobię sobie z nim zdjęcie. Potem jeszcze raz się uśmiechnę, pogłaskam i odejdę.

Tutaj pierwszy raz wpadłam w pułapkę brzydkiej komercji nieetycznego wykorzystywania zwierząt. Dziś o tym wiem.

Czasem nie mogę sobie tego wybaczyć, że sama chciałam zrobić sobie zdjęcie z tygrysem.

Zobaczcie kogo spotkałam w swojej podróży prawdziwego tygrysa. Nie bałaś się obok niego usiąść? pytały mnie koleżanki. Z dumą wyciągałam zdjęcie wcale się nie bałam. Te tygrysy były bardzo spokojne.

Ta turystyczna atrakcja zyskała międzynarodową sławę jako miejsce, gdzie odwiedzający mogą dotykać, karmić, kąpać i wyprowadzać na smyczy dzikie koty, a przy okazji robić też sobie zdjęcia. To była prawdziwa kopalnia złota dla klasztoru oficjalnie znanego jako Wat Pa Luangta Bua Yannasampanno, którego roczne dochody szacowane były na trzy miliony dolarów. Jak domyślacie się zapewne te wielkie koty były nafaszerowane narkotykami, żebym ja mogła je pogłaskać…..

 

Dziś walczę z atrakcjami, w których wykorzystują zwierzęta. Jestem na NIE wobec sierocińców dla słoni, przejażdżek na słoniach bowiem wiem ile bólu muszą one znieść, żeby jeden turysta mógł sobie na nim pojechać.

Dziś jestem bardziej świadomą turystką. Przyznam się jednak, że kiedyś również pozwoliłam sobie przejechać na słoniu i przewieź też na nim mojego syna!!. Czuję teraz ogromny dyskomfort na wspomnienie tego zdarzenia. Jak słoń na którym jechałam została nauczony wożenia turystów?. To musiała być jedynie tresura. Słoń to dzikie zwierzę. Ta tresura mogła opierać się na głębokiej więzi ufnego zwierzęcia i jej wieloletniego opiekuna i była to z pewnością droga przez mękę kłucie, bicie, straszenie prądem. Dziś wiem też więcej, kręgosłup słonia nie nadaje się do wożenia ludzi…….

Takich pseudo atrakcji na świecie jest dużo więcej. Układając programy mam wpływ na to czy pozwolimy na ten proceder. Nie namawiam więc ludzi do korzystania np. z delfinarium.

Rozumiem jednak chęć zobaczenia tychże delfinów.

Wspieram ideę oglądania zwierząt na wolności.

Delfiny w niewoli cierpią fizycznie i psychicznie (ograniczona przestrzeń, hałas, szkodliwy skład chemiczny wody). Mają ograniczone pożywienie, aby zmusić do wykonywania sztuczek.. Uwielbiają pływać na dalekie dystanse i prowadzić złożone życie społeczne. Są radosne, pogodne i przyjacielskie, ale nie śmieją się. ..

Kształt pyska tych zwierząt to wieczny uśmiech. Ten pozorny uśmiech towarzyszy im nawet, gdy przygotowują się do morderczego ataku na swoje ofiary, gdy walczą o dominację w stadzie, gdy sfrustrowane atakują turystów w basenie………

Jako podróżnik myślę o całym świecie, a świat to wszystkie istoty żyjące i piękna natura.

Chcę podróżować, ale równocześnie nie chcę niszczyć świata. Niech zwierzęta żyją na wolności, niech natura przetrwa dla przyszłych pokoleń. To moje dzisiejsze motto.

Dlatego dużo zastanawiam się podróżując!

 

 

 

 

 

Wiesława Machalica

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s