Wieści z Kuby (25.03.2020)
Dzisiaj odezwał się do mnie mój znajomy z Kuby. Uśmiech pojawia się na mojej twarzy na wspomnienie znakomitego prywatnego koncertu, który zorganizowałam na urodziny mojej turystki kilka lat temu. Zaprosiłam poleconych przez gospodarza naszej kwatery dwóch grajków z gitarami, a spotkałam prawdziwych wirtuozów. Piękne głosy, znakomity akompaniament i emocje towarzyszyły nam do końca koncertu, a bisom nie było końca.
Myślałam wtedy, że Kuba wkrótce się otworzy i Yaro wraz z Dawidem zrobią karierę na świecie. Już wtedy Yari jechał do Francji więc pierwsze tournée było przed nim.
Dziś Yaroldi wciąż jest w Baracao, małej ubogiej miejscowości na wschodzie wyspy. Króluje nad nią piękny szczyt El Yunque, góra w kształcie kowadła, którą tego dnia zdobyłyśmy. Ach podróże… Nie ma nic piękniejszego jak móc odkrywać, przeżywać i poznawać ludzi.
Dziś również jest marcowy dzień 2020 roku i Yaroldi zapytał mnie jak się czuję i czy jestem zdrowa. To pytanie nie zdziwiło mnie wcale bowiem wiele ludzi pyta teraz o zdrowie. Szczególnie pytają moi znajomi z Ameryki Środkowej i Południowej. Docierają do nich przerażające wieści z Europy. Turyści dopiero wyjechali i zostawili wraz z sobą chorobę. Pierwszą ofiarą śmiertelną na Kubie był Włoch…. Są przerażeni i zamykają się w domach. Taneczna i głośna Kuba całkowicie zamilkła. Rozmawiam z Iris z Trinidadu. Na ulicy nie ma nikogo. Wszyscy siedzą w domu. Kilkoro turystów jeszcze zostało. Nie chcą wyjeżdżać śmieje się Iris. Dzisiaj jeździł samochód z megafonem i informował turystów, że muszą wyjechać natychmiast. Ulice są puste dodaje. Wszystko pozamykane. Ludziom z Ameryki Środkowej i Południowej przypomina się historia.
Przecież Stolica Azteków nie upadła pod naporem hiszpańskiego oręża, ale od chorób i zarazy, a główną winowajczynią była czarna ospa. Choroba przeniosła się też na Karaiby..
Iris to pokolenie mestizo bowiem rdzenni mieszkańcy Kuby wymarli całkowicie. Mestizo oznacza mieszankę krwi indiańskiej i europejskiej. Iris wierzy, że wszystko szybko się skończy.
Przypominam sobie, że Kubańczycy są optymistami. Mimo ciężkiego życia, na Kubie o wszystko trudno, wciąż mają w sobie radość. Tańczą, bawią się i śpiewają-najczęściej do białego rana, albo po kubańsku hasta que se seque el malecon (aż do wyschnięcia maleconu *malecon wybrzeże w Hawanie nad oceanem, o które rozbijają się fale, a Kubańczycy przesiadują tam wieczorami i nocami imprezując.
Dziś przetłumaczę sobie to inaczej słuchając tej piosenki. Zostańmy w domu, aż wszystko ucichnie.